Pięciokrotnie okrążył Ziemię, a zawartością torby napełnił 300 wagonów towarowych. Legendarny karkonoski listonosz pełnił służbę przez 37 lat, codziennie pokonując drogę na Śnieżkę.
Niewiarygodna historia człowieka, który serce zostawił w górach
Bujny wąs zakręcał się ku górze, a z długiej, drewnianej fajki ulatywał siwy dym. Charakterystyczny dźwięk pykania oznajmiał nadejście urzędowego gościa.
Młody żołnierz na służbie
Robert Fleiss urodził się 22 marca 1847 roku we wsi Baberhäuser, czyli Borowicach w powiecie jeleniogórskim. Z wiejskiego gospodarstwa wstąpił wprost do wojska, aby wypełnić służbę w pruskiej armii. Jako żołnierz 47 Regimentu Piechoty wziął udział w zwycięskiej bitwie przeciwko Francuzom. Zasłużony już podoficer, został strażnikiem honorowym w pałacu wersalskim podczas proklamacji Cesarstwa Niemiec (18 stycznia 1871 r.). Ochrona ówczesnego cesarza była dla niego sporym awansem. Jego kariera została brutalnie przerwana przez odniesione w walce rany. Zwolniony z obowiązków wojskowych, powrócił w rodzime Karkonosze. W tym momencie rozpoczął nowy rozdział życia.
Pierwsza praca, czyli próba ogniowa na poczcie
W wieku 26 lat, Robert Fleiss znalazł zatrudnienie w urzędzie pocztowym, na terenie pobliskiej wsi Miłków. Świeżo upieczony listonosz podjął wyzwanie i jako pierwszy w historii codziennie zdobywał szczyt karkonoskiej królowej.
Dziś, droga z Miłkowa na Śnieżkę prowadzi wzdłuż Łomnicy, odbijając tuż przed centrum Karpacza w kierunku Kotła Łomniczki i wodospadu. Idąc Głównym Szlakiem Sudeckim, wprost z Domu Śląskiego można osiągnąć wierzchołek góry. Inną opcją jest czarny szlak, prowadzący przez Karpacz, przy Złotym Potoku aż do Doliny Białego Jaru. Stamtąd należy minąć górną stację kolei linowej na Kopę, aby ponownie stanąć w schronisku pod Śnieżką.
150 lat temu, ten manewr był nieosiągalny. Młody pracownik poczty musiał pokonać dziennie prawie 19 km, na 1100m przewyższenia pośród kamienistych i krętych podejść, które w żaden sposób nie były uporządkowane. Każdego ranka wyruszał w niebezpieczną podróż, aby znieść kilogramy popularnych wtedy pocztówek. Korespondencja z punktu pocztowego na szczycie Śnieżki, trafiała w różne zakątki świata. Góra niezmiennie cieszyła się ogromnym zainteresowaniem wśród turystów, a atrakcja w postaci kartki nadawała ton wyprawie. W 1870 roku wizerunek królowej zdobił już większość widokówek. Poprzez pocztę, tysiące wędrowców oznajmiało bliskim zdobycie najwyższej góry Prus. Codzienny, ogromny wysiłek być może okazał się zbyt dużym wyzwaniem dla młodego chłopaka. Robert Fleiss zrezygnował po roku zatrudnienia i odszedł z urzędu.
Przerwa, czyli inne źródła zarobku
Przez kolejnych 5 lat życia, wcielał się w rolę przewodnika górskiego. Miał spory zapas wiedzy i ciągły zapał do nauki. Przy okazji parał się również powożeniem sań rogatych i zimowym transportem turystów ze schronisk. Wśród fizycznych zajęć, trudnił się też wyrębem lodu z Wielkiego Stawu. Zamarznięte bryły trafiały do lodowni w Berlinie lub Szwecji. Zmrożone tafle wykorzystywano do konserwacji i przechowywania żywności. Ten ciekawy, ale równie ryzykowny i trudny sposób zarobku na chleb uświadomił bohaterowi, że jest odpowiednio zaprawiony w boju, aby powrócić na pocztowe ścieżki.
Powrót na stare śmieci, czyli 37 lat codziennej wędrówki w mundurze karkonoskiego listonosza
W 1889 roku, Robert Fleiss powrócił na szlak z charakterystyczną listonoszką u boku i w pocztowym uniformie. Jego mundur i wysokie buty lśniły z daleka, na wyboistych drogach kapryśnych Karkonoszy. Upalne lato, burzowa jesień, czy zatrważająco mroźna zima, nie były przeszkodą w pełnieniu służby. Obowiązkowy pocztowiec dostarczał pocztę bez względu na porę roku i panujące warunki atmosferyczne. Torba uginała się od listów i przesyłek, osiągając często 50kg wagi. Codziennie wspinał się z Karpacza Górnego do Schroniska Księcia Henryka na krawędzi Kotła Wielkiego Stawu, a dalej przez Równię pod Śnieżką, na sam jej wierzchołek. Dwukondygnacyjne i luksusowe schronisko dziś już nie istnieje, spłonęło w 1946 r., w niewyjaśnionych okolicznościach. Spod niego wiodły dwie atrakcyjne trasy zjazdowe, wprost do Miłkowa i Karpacza. Prawdopodobnie tym szlakiem wędrował Robert Fleiss.
Karkonoski rekordzista zakończył służbę w 1925 roku, na skutek redukcji etatów. To był niewątpliwy cios dla najsłynniejszego listonosza, który zapewne dalej nosiłby pocztę. Przyjaciele zorganizowali mu wystawne pożegnanie, o którym do dziś krążą legendy w Karpaczu. Wśród suto zastawionych stołów, okraszonych dobrym winem, podsumowano historyczne osiągnięcia Roberta Fleiss. Według wyliczeń w trakcie 37 – letniej zawodowej kariery, przeszedł 200 tys. km, co dorównuje pięciokrotnemu okrążeniu Ziemi. Jego torba do zadań specjalnych pomieściła w tym czasie przesyłki równoważne pojemności 300 wagonów towarowych.
Robert Fleiss odszedł w sędziwym wieku 90 lat. W letni, majowy dzień 1937 r. żegnano byłego wojaka i pocztowca z należnymi honorami, na miłkowskim cmentarzu. Legenda głosi, iż Karkonosze nakrył wtedy ulewny, rzęsisty deszcz.
Charakterystyczny, długi wąs i wiecznie paląca się fajka w ustach, były jego znakiem rozpoznawczym. W dłoni dzierżył laskę, a na ramieniu wypełnioną po brzegi listonoszkę. Do dziś przetrwało kilka fotografii z tym wizerunkiem oraz drewniana rzeźba w muzeum Sportu i Turystyki w Karpaczu. Bruno Flegel napisał w podziękowaniu wiersz, który w pełni oddaje magię sudeckiej legendy. W nim “szara broda rozdarta przez dziką burzę” i lśniące oczy odporne na sztormy. “W śniegu i lodzie”, krzepki 80-latek wsparty na dębowym kiju, pnie się w górę. “Silny i solidny(...) prawie nie odpoczywa, chroniąc swój ładunek”.
Fenomen minionych czasów, właściwie nie do powtórzenia. Legendarny listonosz zapisał się na kartach historii w królestwie Karkonosza.
Miejsca, które odwiedzał każdego dnia Robert Fleiss
Wybrane uwagi lub komentarze mogą zostać opublikowane pod artykułem.
1 Komentarz
Niesamowita historia! Tak niedawno, a jednak zaciera się powoli w pamięci.