Schlingelbaude, nad schroniskiem widać Prinz Heinrich Baude

Schlingelbaude, czyli schronisko im. Bronka Czecha

Kolejne schronisko na mapie Karkonoszy, które w niewyjaśnionych okolicznościach poszło z dymem.

Schlingelbaude – jedna z największych bud powstała już ok. 1652 r., tuż przy najbardziej uczęszczanym szlaku, w drodze na królową Karkonoszy – Śnieżkę. Na przestrzeni wieków pasterski schron ewoluował, aby ostatecznie zmienić się w alpejski hotel z klasą. Architektoniczny styl wprost z Tyrolu, zdominował środkowoeuropejskie budownictwo. Moda na szwajcarskie sznyty objęła większość miejscowości turystycznych i kuracyjnych przełomu XIX/XX wieku. Berghotel o wysokim standardzie usług, przejęło po II wojnie światowej Polskie Towarzystwo Turystyczno - Krajoznawcze. Ostatecznie, położone na skraju Starej Polany, schronisko Bronisława Czecha zniknęło w owianej tajemnicą pożodze, której nikt nie potrafił zapobiec. Dziś na ocalałej podmurówce, przy drewnianych stołach i ławkach przysiadają turyści.

Geneza powstania Schlingelbaude, czyli o tym jak węglarskie i pasterskie budy dały początek schroniskom.

Kiedy w skutek europejskiego konfliktu lat 30 – tych (1618 – 1648), ludność uciekała z niżej położonych wsi w obawie przed żołnierskim rabunkiem, zaczęto myśleć o pasterstwie. Wojna 30 – letnia spowodowała, że część zurbanizowanych mieszkańców, zdecydowało osiąść na stałe w górach. Wyrębując lasy, człowiek przyczynił się do powstania sudeckich hal. Na nich rozpoczęto budowę sezonowych bud pasterskich, które z czasem zaczęły udzielać noclegów, aby w końcu stać się pełnowymiarowym schroniskiem. Na przestrzeni lat istniały spory dotyczące pochodzenia nazwy – buda. Ostatecznie przypisano ją Czechom, gdzie określenie „bouda” pojawiało się już w X wieku, w źródłach pisanych. Niemieckie słowo „baude” zapożyczono więc od czeskich ludów. Drewniane domki, czyli szałasy będące początkowo schronem dla pasterzy, stanowiły również azyl dla wypasanych zwierząt. Część mieszkalna zintegrowana z pomieszczeniami dla owiec bądź kóz, była położona zwykle poza obrębem zwartego budownictwa, wysoko w górach.

Między Bierutowicami (Karpaczem Górnym), a Kotłem Wielkiego Stawu rozciąga się sporych rozmiarów polana.

Pierwsza osada na wysokości 1067 m n.p.m., powstała już w XVII wieku. Zamieszkiwali ją kurzacy, zajmujący się wypalaniem węgla drzewnego dla kuźnic z Kowar. Intensywny rozwój hutnictwa w Karpaczu, przyczyniał się do wzrostu zapotrzebowania na opał. W ten prosty, aczkolwiek nienaturalny sposób, na skutek wyrębu drzew, wyłoniła się Stara Polana. Miejsce położone na skraju północnej części Karkonoskiego Parku Narodowego. Zasięgiem obejmuje północno – zachodnie stoki góry Smogornia (1486 m n.p.m.), na Śląskim Grzbiecie Karkonoszy. Jej południową granicę stanowi potok Pląsawa, a całość domyka linia drzew. Stara Polana usytuowana jest na twardych skałach z granitu – trzonie masywu całych Karkonoszy. To nieprzepuszczalne podłoże sprzyja gromadzeniu się wody, tworząc torfowe, a niekiedy bagniste gleby. Rozległe łąki i murawa są niezwykle cennym źródłem rzadko spotykanej flory. Polana roztacza nie tylko niezwykłe widoki, ale jest skarbnicą różnych gatunków roślin. Pośród owadożernych rosiczek okrągłolistnych, sudeckich tojadów, czy kukułek Fuchsa (pod ścisłą ochroną gatunkową), stała kiedyś budowla obronna. Na ślady średniowiecznych ruin wraz z ceramiką i podkowami, natrafiono dopiero w 1893 r. Gotyckie elementy architektury niosły za sobą potężną dawkę historii o minionych czasach. Na nieistniejących już fundamentach, stanęła pierwsza kurzacka buda.

Opuszczone przez węglarzy chatki stanowiły idealne schronienie dla pasterzy

Podążający do miejsca kultu na Śnieżce, pielgrzymi często zatrzymywali się na chwilę wytchnienia, na polanie. Ok. 1652 r. postanowiono wykorzystać jedną z bud pasterskich jako prymitywny schron dla wędrowców. W 1665 r. dach nad głową znaleźli tu robotnicy wznoszący kapliczkę św. Wawrzyńca. Azylu udzielał największy z ówczesnych szałasów, ochrzczony już w tym czasie mianem Schlingelbaude. Nieznane jest źródło pochodzenia nazwy, która w wolnym tłumaczeniu może oznaczać zwyczajną łobuzerską chatę. Obok, od 1702 r. funkcjonowała druga szopa pasterska, służąc później jako pomieszczenie gospodarcze. Przetrwała aż do 1955 r., kiedy to została rozebrana i zlikwidowana.

Schlingelbaude przybiera oficjalną formę schroniska i rozpoczyna działalność

Spora część znanych na karkonoskiej mapie schronisk, zachowała ciągłość dawnych bud pasterskich w terenie. Wśród nich warto wspomnieć o Strzesze Akademickiej – dawnym Hampelbaude z 1654 r., Pod Łabskim Szczytem – Alte Schlesische Baude sprzed 1670 r. oraz Na Hali Szrenickiej – Neue Schlesische Baude z 1787 r. W tym doborowym towarzystwie znajduje się również wspomnienie o Schlingelbaude.
W 1892 r. na Starej Polanie odkryto źródło mineralne, a 2 lata później podjęto się przebudowy starej budy w pełnowymiarowe schronisko/pensjonat dla turystów. Na murowanej bazie, wyrosła drewniana, dwupiętrowa konstrukcja zwieńczona stromym, dwuspadzistym dachem. W 1894 r. obiekt dysponował 15 pokojami, wyposażonymi w łazienki i centralne ogrzewanie. Ceny noclegów o wyjątkowo dobrym standardzie wahały się w granicach od 1,75 do 3,50 niemieckich marek (reichsmark). Chlubę przynosiła także znakomita restauracja z wybornym menu, gdzie prawdziwym rarytasem były wariacje na temat mlecznych przetworów ze świeżutkiego mleka. Istniały plany dotyczące wykorzystania pobliskich źródeł do celów uzdrowiskowo – leczniczych na bazie sanatorium, ale zrezygnowano z projektu. W niezmienionej postaci i alpejskim stylu, Schlingelbaude przetrwało do 1914 r.

Schlingelbaude, nad schroniskiem widać w na brzegu kotła Prinz Heinrich Baude
Schlingelbaude, nad schroniskiem widać w na brzegu kotła Prinz Heinrich Baude

Okres międzywojenny zainicjował zmiany. Schlingelbaude przeobraziło się w ekskluzywny Berghotel

Szwajcarski wzorzec schroniska powoli zanikał wśród rosnącego popytu na zmiany. Zwiększony ruch turystyczny spowodował znaczną przebudowę obiektu. Przede wszystkim zwiększono liczbę miejsc noclegowych do 50 oraz odbudowano balkony i werandy. Był 1924 r., gdy popularne już schronisko przemianowano na górski hotel – Berghotel o wyższym niż dotychczas poziomie usług. Jeden z najpiękniejszych tworów architektury zatracił jednak oryginalny, pierwotny wygląd.
W międzyczasie, ewolucja dokonała się także wśród właścicieli schroniska. Jego pierwszym gospodarzem (od 1894 r.) był Heinrich Einert, który tuż obok postawił nowoczesną bryłę Baude am Haideschloß. Owiane legendą (istniejącego niegdyś w tym miejscu) zamku Ducha Gór, schronisko nie przetrwało konkurencji. Pomimo dbałości o szczegóły i promocji, turyści wybierali wtedy jeszcze stary obiekt Schlingelbaude. Po ekonomicznym krachu, w 1897 r. cały teren zakupił hrabia Schaffgotsch, znany z podobnych inwestycji na karkonoskim rynku. Wkrótce, dzierżawy podjął się Heinrich Scholz – karczmarz pochodzący z Bronowic.

Działalność wysokogórskiej stacji meteorologicznej

Na przestrzeni minionych 130 lat, w rejonie polskich Karkonoszy funkcjonowało aż 19 stacji meteorologicznych. Obecnie, obserwacje zmian pogodowych prowadzone są tylko w 9 punktach. W latach 30 – tych XX wieku, klimatologiczna stacja meteo działała również w Berghotel. Na wysokości 1077 m n.p.m. (50°46′N 15°42′E), notowano średnie temperatury powietrza, siłę wiatru oraz ilość opadów. Według historycznych zapisów z lat 1931 – 1940, gdzie najcieplejszymi miesiącami były lipiec/sierpień (+12,6°C/+12,0°C), a najchłodniejszymi styczeń -4,2°C i luty-4,5°C, suma ogółem dawała +3,7°C. Średnia roczna opadów w przeciągu tego samego okresu, wyniosła 1349 mm (maks. czerwiec – 149 mm, sierpień – 185 mm; min. styczeń – 70 mm, grudzień – 65 mm).

Od Izabeli do Bronka, czyli powojenne roszady na polskich zasadach

Natychmiast po zakończeniu wojennych zmagań, Berghotel znalazł się pod nadzorem polskich władz. W 1945 r. schronisko przyjęło nową nazwę i jako “Izabela” stało się domem wypoczynkowym dla byłych więźniów obozów koncentracyjnych. Zaledwie rok później, w czerwcu 1946 r. obiektem rozporządzał już YMCA (Young Men’s Christian Association – Związek Chrześcijańskiej Młodzieży Męskiej). Ta międzynarodowa ekumeniczna organizacja propaguje wartości chrześcijańskie wśród młodego pokolenia. Głównym założeniem YMCA jest wsparcie rozwoju duchowego, umysłowego i fizycznego, za pomocą dialogu oraz wspólnej modlitwy. Funkcjonując w 130 krajach, zrzesza prawie 30 milionów członków. Aktualnie, do Związku Młodzieży Chrześcijańskiej mogą należeć wszyscy, bez względu na płeć.

Polski odłam YMCA powstał w 1923 r. Członkowie stowarzyszenia zarządzając obiektem, zmienili jego nazwę. Od 1946 r. schronisko nosiło imię legendy polskiego narciarstwa – Bronisława Czecha. W tym momencie pojawiają się pewne rozbieżności w historii. Jedne źródła mówią o bezpośrednim przejęciu schroniska w 1945 r. przez Polskie Towarzystwo Turystyczno – Krajoznawcze i natychmiastowej zmianie nazwy na Bronka, pomijając całkowicie istnienie Izabeli. Inne podkreślają incydent związany z działalnością YMCA, a wejście PTTK datują dopiero na 1951 r. Jedno nie ulega wątpliwości – w latach 60 – tych, schronisko kolejny raz przebudowano i zwiększono liczbę miejsc noclegowych do 60. (wg niektórych publikacji nawet do setki).
Obiekt nadal cieszył się dużą popularnością, a zimowy ośrodek kursów narciarskich przyciągał amatorów śnieżnych wrażeń, pod okiem doświadczonych instruktorów. Teren polany wokół schroniska idealnie nadawał się do wytyczenia biegowych ścieżek. Latem 1946 r. powstały więc pierwsze trasy norweskie, które wyróżniały się dużą ilością ostrych zjazdów i stromych podbiegów. 2 lata później, w lutym 1948 r. rozegrano w tym miejscu 23 edycję Mistrzostw Polski. Ze względu na dobrą organizację i pozytywny odbiór imprezy, konkurencje narciarskie odbywały się aż do początku lat siedemdziesiątych.

Pocztówka ze schroniska Izabela
Pocztówka ze schroniska Izabela

Bronisław Czech – pierwszy polski narciarz o międzynarodowej sławie

Nie tylko schronisko wzniesione na Starej Polanie, ale również zielony szlak turystyczny do Karpacza, nosiły imię Bronka Czecha. Droga prowadząca z samego miasta, poprzez zachodnie stoki Kotła Wielkiego Stawu, w kierunku Słonecznika, zachowała nazwę do dziś. Bronisław Czech był wszechstronnie utalentowanym sportowcem, od taternictwa, poprzez szybownictwo, czy narciarstwo wysokogórskie. Instruktor i czynny zawodnik, trzykrotny olimpijczyk i 24 – krotny mistrz Polski w konkurencjach narciarskich, z naciskiem na kombinację norweską. Miał zaledwie 36 lat, gdy zginął z wycieńczenia w oświęcimskim szpitalu w 1944 r. W międzyczasie odmówił propozycji trenowania młodych niemieckich narciarzy, w trakcie pobytu w Auschwitz. Historia osiągnięć oraz sposobów na uczczenie pamięci po Bronku, składa się na rozległą i osobną opowieść.

Spokój grudniowego i wyjątkowo mroźnego popołudnia 1966 r., brutalnie przerywa alarm jednej z pracownic schroniska. Z pokoju na piętrze bucha płomień ognia, a powietrze spowija gęsty dym.

Szczegółową relację z wybuchu pożaru i płonącego budynku Bronka Czecha, opublikował Przegląd Pożarniczy w kwietniu 1967 r. Cennych informacji dostarczyła sąsiednia Samotnia.

W godzinach popołudniowych, 11 grudnia 1966 r. w schronisku Samotnia zabrzmiał przeraźliwy dzwonek telefonu. Wiadomość o stojącym w ogniu budynku Bronisława Czecha, błyskawicznie poderwała do pomocy ówczesnego gospodarza – Waldemara Siemaszko wraz z liczną ekipą Klubu Wysokogórskiego. Pomimo biegnącego w dół szlaku, poruszanie się wąską, pod zwałami śniegu ścieżką, było utrudnione. Gdy przybyli na miejsce, pożar zagarnął już całe 2 piętro budynku. Właściciel Samotni wspominał jak z poziomu pierwszego piętra próbowali wynieść cenne pianino. Ogień szybko zajął sufit świetlicy i akcja zakończyła się niepowodzeniem. Ze względu na brak sprzętu, nie przystąpiono do gaszenia pożaru, ale uratowano mienie, wyrzucając część sprzętów przez otwarte okna. Siemaszko własnoręcznie zerwał okazały szyld z nazwą Bronka Czecha i zabrał tablicę do Samotni. Ocalały dobytek miał być rozdzielony pomiędzy Strzechę Akademicką, a Samotnię. Wcześniej jednak wszystko zostało rozgrabione przez nieznanych sprawców.
Poprzedniego dnia padał gęsty śnieg, a silny zachodni wiatr pokrył drogę dojazdową do Bronka, ponad 50 cm warstwą puchu. Głębokie zaspy sięgały nawet 120 cm, gdzie stała różnica wzniesień między Karpaczem, a schroniskiem wynosiła 341 metrów. Informacje miały okazać się kluczowe dla dalszego rozwoju wypadków.

Pierwsze płomienie pojawiły się w okolicach godz. 14.25, w biurze kierownika – Stanisława Ratajskiego, na pierwszym piętrze budynku. Pracownica zauważyła błyskawicznie rozprzestrzeniający się ogień i dym, który objął korytarz i sąsiednie pomieszczenia. W tym czasie, w schronisku znajdowała się komisja inwentaryzacyjna oraz obsługa, w sumie 14 osób. Nieumiejętnie zużyto zawartość gaśnic pianowych, wylewając w miejscach jeszcze nie objętych pożarem. Próby wezwania pomocy również spełzły na niczym, gdyż dostęp do telefonu został odcięty. Straż zawiadomił syn kierownika, zjechawszy 3 km na nartach do Bierutowic. Pięcioosobowy zespół Ochotniczej Straży Pożarnej wyruszył z Karpacza o godz. 15.27, czyli 62 minuty od zaprószenia ognia. Ekipa dotarła jednak tylko do wysokości domu wczasowego Wang, gdzie auto marki star poddało się zwałom śniegu na trasie. W kilkuminutowych odstępach (od 15.45 do 16.11) do zatoru dołączyły kolejne zespoły: ZSP z Jeleniej Góry, ZZSP Orzeł z Mysłakowic oraz OSP z Miłkowa i Ścięgien. W tej sytuacji próbowano ściągnąć do akcji helikopter, który przewiózłby sprzęt i ludzi na Starą Polanę. Niestety, aeroklub w danym czasie nie dysponował maszyną.
Zdani na własne siły pracownicy Bronka wraz ze wsparciem ludzi z Samotni, wynosili mienie z parteru i piwnic. Łączna wartość ocalałych przedmiotów opiewała na kwotę 100 tys. zł. O godz. 16.40, na polanę dotarli pieszo strażacy z podręcznym sprzętem gaśniczym. Ogień zajął już cały budynek, zawaliła się część dachu, a silny wiatr zagrażał okolicznym barakom. Straż zajęła się ochroną 3 drewnianych szop i nadzorem lasu. Przeprowadzone dochodzenie wskazało na prawdopodobną przyczynę pożaru. Był nią pozostawiony w wiklinowym koszu na śmieci, niedopałek papierosa. Ogień rozprzestrzenił się bez żadnych przeszkód i strawił całą drewnianą konstrukcję budynku. Zbyt późna reakcja, niewłaściwe użycie gaśnic, łatwopalne i nieodporne ogniowo poszycie oraz zima, udaremniły chęć powstrzymania tragedii. Przez kolejne lata, sprawa wzbudzała sporo emocji. Istniały domniemania o celowym podpaleniu schroniska. Wysunięto nawet karkołomną tezę o ukryciu śladów jakiejś wielkiej defraudacji. Dodatkowe kontrowersje budził fakt, iż w chwili zdarzenia na terenie obiektu nie przebywały osoby postronne. Brak turystów wynikał z załamania pogody i martwego sezonu. Tożsama sytuacja miała miejsce w schronisku im. Księcia Henryka, 20 lat wcześniej. Podejrzenia niedowiarków wiązały się m.in. z komisją inwentaryzacyjną i jedynym aparatem telefonicznym w miejscu zaprószenia ognia. Podczas, gdy u Bronka faktycznie miały się znajdować 2 telefony, ale jeden bez tarczy. Popularne w czasach PRL urządzenia służyły tylko do odbierania połączeń. Hipotezy na temat pożaru rosły jak grzyby po deszczu, aby rozniecać ogień wątpliwości w sercach niedowiarków. Na szczęście w obydwu przypadkach obyło się bez ofiar w ludziach.

Komitet społeczny – widmo, czyli plany odbudowy schroniska im. Bronisława Czecha

Podjęto aktywne próby przywrócenia szkieletu obiektu i założono specjalny komitet, gdzie zbierano datki. Spontaniczny start działalności dał zaczątek regularnym zebraniom. Rozpisano nawet konkurs na projekt nowej bryły schroniska, komisyjnie wybierając najlepszy spośród kilku zgłoszonych propozycji. Autorem wygranego rysunku był architekt Jerzy Kujawa. Do realizacji jednak nigdy nie doszło. Komitet nagle zniknął, a zebrane pieniądze wyparowały. Okoliczności tego zdarzenia, również owiane są tajemnicą. Plany odbudowy istniały jeszcze na początku lat 80 – tych, kiedy usunięto resztki starego schroniska. Od tego momentu, atrakcyjna pod względem architektonicznego potencjału, polana pozostaje niezabudowana.
Świadectwem najsłynniejszego z nieistniejących już karkonoskich schronisk, pozostaje część murowanych fundamentów, na których zamontowano ławki i stoły. W drodze ku wyższym partiom gór, turyści znajdują tu miejsce oddechu i wytchnienia. Do wyboru są 3 szlaki, niebieski, żółty bądź zielony, biegnące nieopodal granic Karkonoskiego Parku Narodowego. Idąc za zielonym znakiem, trafią na przedwojenną studzienkę (produkcji wałbrzyskiej fabryki), zaraz przed murowaną stacją uzdatniania wody Bronka Czecha.

Między nami – sąsiadami, czyli bliska okolica Schlingelbaude – Bronka Czecha.

Zanim późniejsze schronisko im. Bronisława Czecha poszło z dymem, cieszyło się dobrym i pobliskim sąsiedztwem. Na północnej stronie polany, u podnóża formacji skalnej Kotków, stał stary budynek Hasenbaude. Zdewastowany i opuszczony tuż po II wojnie światowej, w 1946 r. Z kolei jeszcze przed startem działań zbrojnych, obok Schlingelbaude znajdowało się drewniane schronisko młodzieżowe Berghänlein. Niewielki, parterowy pawilon należał do Towarzystwa Karkonoskiego. Nieco dalej, przy tzw. Śląskim Trakcie, z okien Bronka widać było Hampelbaude – Strzechę Akademicką, a w głębi Śnieżkę. Wspaniały krajobraz roztaczał się również w kierunku położonego na skraju Kotłów, Prinz Heinrich Baude. Otoczony zewsząd doborowym towarzystwem, luksusowy hotel na zawsze zniknął z mapy Sudetów.

Wnętrze sali jadalnej Schlingelbaude
Na pierwszym planie Haasenbaude na drugim Schlingelbaude
Schlingelbaude
Schlingelbaude zimą
Schlingelbaude
Schlingelbaude
Schlingelbaude
Schlingelbaude, nad schroniskiem widać w na brzegu kotła Prinz Heinrich Baude
Schlingelbaude, nad schroniskiem widać w na brzegu kotła Prinz Heinrich Baude
Schlingelbaude


Ten artykuł nie jest zakończony - jeżeli posiadasz źródła lub informacje mogące go wzbogacić, lub jeśli znalazłeś w nim błąd - kliknij znajdujący się pod mapą przycisk: UWAGI LUB KOMENTARZE i pomóż nam go uzupełnić.

data publikacji artykułu: 2020-04-01

Miejsce odpoczynku na fundamentach schroniska

Pisząc artykuły staramy się ze wszystkich sił, by były jak najbardziej kompletne i aktualne. Nic nie zastąpi jednak Waszego doświadczenia i uważnych oczu. Jeśli czytając ten artykuł zauważyłeś(aś) jakiś błąd, nie zgadzasz się z tym co napisaliśmy lub po prostu chcesz coś dodać od siebie - napisz nam o tym. Wszystkie nadesłane wiadomości czytamy z uwagą i odpowiednio reagujemy.
Wybrane uwagi lub komentarze mogą zostać opublikowane pod artykułem.

0 Komentarzy

Polub nas i bądź na bieżąco

Zapisz się do naszego newslettera

Odbieraj nowości, artykuły i powiadomienia wprost do swojej skrzynki email. Konkursy i specjalne oferty tylko dla subskrybentów.