Prestiżowy górski hotel z klasą w samym sercu Karkonoszy, został doszczętnie spalony zaraz po II wojnie światowej. Prinz – Heinrich – Baude zniknął z powierzchni ziemi w październikową noc 1946 roku.
Tuż na krawędzi Kotła Wielkiego Stawu (1415 m n.p.m.), na wschodnim zboczu szczytu Smogorni (1491 m n.p.m), powstał równie nowoczesny co luksusowy obiekt, określany często mianem górskiego hotelu. Prinz – Heinrich – Baude, gdyż o nim mowa, został wzniesiony w latach 1888 – 1889. W czasach, gdy karkonoskie turystyczne chaty zdobiły wyłącznie szczyt Śnieżki. W tej wyjątkowej lokalizacji i jednym z najpiękniejszych miejsc na mapie Sudetów, powstała konstrukcja mająca wzbudzić zazdrość i niedościgniony wzór dla innych architektów. Dziś, po ekskluzywnym schronisku pozostało jedynie kilka cegieł i strzępy murów. Resztki fundamentów przekazują niemą historię o minionych czasach świetności, stanowiąc znikome ślady przeszłości.
O tym jak zakończył się miesiąc miodowy pruskiego księcia, czyli dlaczego Baude am Mittagstein (Schronisko przy Słoneczniku) stało się Prinz – Heinrich – Baude
Był 14 maja 1888 roku, kiedy Gustav Elsner i jego żona Rosalie z domu Mönnich obchodzili kolejną rocznicę ślubu. W tym dniu wystartowano z budową. Plan Elsnera przewidywał powstanie gospody Baude am Mittagstein, dokąd prowadziło kilka górskich szlaków. Charakterystyczna formacja skalna Słoneczników (Mittagstein) wznosząc się na wysokość 12,5 m, jest widoczna prawie z całej Kotliny Jeleniogórskiej. Jej północny filar kształtem przypomina wykutą w skale ludzką postać. Gustav Elsner otrzymał zgodę właściciela hrabiego Schaffgotscha na budowę domku, który zaprojektował mistrz budowlany Hermann Kahl-Arnsdorf. Ówczesne Riesengebirgsverein – Towarzystwo Karkonoskie dowiedziawszy się o inwestycji, zaproponowało jej zwiększenie. Utworzono nawet specjalne stowarzyszenie na rzecz budowy i wydano certyfikaty akcji, z których później wypłacano środki po każdym sezonie działalności obiektu. Kierując się radą leśniczego Tietze, postanowiono przenieść ustalone wcześniej miejsce fundamentów, z Mittagstein na brzeg Kotła Wielkiego Stawu. Zdecydowanie lepszy widok oraz bliskość niezbędnych do budowy materiałów (piasku i kamieni) ostatecznie zadecydowały o zmianie.
Zaledwie 10 dni po starcie budowy, odbył się ślub księcia Heinricha Hohenzollerna z księżniczką Ireną z Hesji. Para spędziła swój miesiąc miodowy w dolnośląskim pałacu w Mysłakowicach (Erdmannsdorf). Wracając z wędrówki na Kopę, świeżo upieczeni małżonkowie minęli plac budowy schroniska i spotkali Elsnerów. Trwał rozładunek materiałów, gdy książęca kompania spoczęła na moment, aby napić się mleka. To wydarzenie nadało ton dalszym działaniom i zadecydowało o zmianie nazwy obiektu na Prinz – Heinrich – Baude. Brat ostatniego cesarza wyraził zgodę, pieczętując ją później podarkiem w postaci zdjęcia w wielkim formacie i szerokiej złotej ramie, z odręczną dedykacją. Fotografia została umieszczona w centralnym miejscu sali jadalnej dla uznania gości.
Przestronne wnętrza i ciągły rozwój schroniska – drogą do sukcesu. Postęp techniki i klimatyczna stacja meteorologiczna.
Wyjątkowo zimne i deszczowe lato 1888 r. skutecznie wydłużyło zakończenie prac budowlanych. Wyczekiwana inauguracja odbyła się dopiero 8 czerwca 1889 r. Trzykondygnacyjny budynek z dwuspadowym dachem oferował gościom 21 pokoi na 71 miejsc noclegowych. Kamienne piwnice i parter zwieńczyła drewniana konstrukcja dwóch pięter, a z przeszklonej werandy roztaczał się widok na Kotlinę Jeleniogórską. Zarówno kalenica (krawędź dachu na przecięciu połaci), jak i elewacja frontowa były zdobione wykończeniem z drewna. Nieopodal werandy, z okazji 10 – lecia, na skalnym cokole umieszczono popiersie patrona schroniska – księcia Heinricha.
Obiekt wciąż ulepszano. Gustav Elsner zbudował przestronny hol wejściowy, łazienkę, pokoje pracownicze i skalną piwniczkę mięsno – warzywną. Powiększono jadalnię i tzw. pokój zimowy, a wnętrza ocieplono oświetleniem na gaz acetylenowy. W schronisku, od 1890 r. funkcjonował urząd pocztowo – telegraficzny z którego pocztę odbierał między innymi legendarny karkonoski listonosz, a po 2 latach doprowadzono pierwszą linię telefoniczną (od 1914 r. połączoną podziemnym kablem). W 1906 r. zainwestowano w centralne ogrzewanie obiektu i zainstalowano wanny w łazienkach. Lata 30-te XX wieku przyniosły konkretną rozbudowę, gdzie pod nadzorem jeleniogórskich architektów „Braci Albert”, zwiększono liczbę pokoi do 30. Działania znacznie podniosły rangę hotelu, przynosząc większy ruch turystyczny i zyski.
Od samego początku w schronisku księcia Heinricha funkcjonowała klimatologiczna stacja meteorologiczna. Obserwacje prowadzono do 1937 r. Ciekawostką są zanotowane średnie temperatury roczne z lat 1888 – 1930, gdzie najcieplejszymi miesiącami były lipiec/sierpień (+9,9°C/+9,2°C), najchłodniejszymi styczeń -6,5°C i luty-6,4°C. Suma ogółem dawała +1,1°C. Średnia roczna opadów na przestrzeni 1891 – 1937, wyniosła 1338 mm (maks. lipiec – 168 mm, sierpień – 147 mm; min. luty – 61 mm, marzec – 65 mm). Istniejąca na wysokości 1415 m n.p.m., stacja meteo była niezwykle cennym nabytkiem.
Wyszukana karta dań i śnieżne rozrywki dla gości z zasobnym portfelem
Szef kuchni serwował wyborne dania pod wyszukaną nazwą, w nawiązaniu do okolicznej panoramy Karkonoszy. Do dziś zachował się zapis oryginalnej karty dań w schronisku. Fragment menu przedstawiał się następująco:
Der Kleine Teich (Suppe)
Aus der Fauna des Großen Teiches (Steinbutt)
Riesenkamm mit Überschwemmung (Mastkalbsrücken mit Champignons)
Aus Rübezahls Milchkammer und Backofen (Butter und Käse)
Kolonialgesöff (Mokka)
Turyści mogli raczyć się m.in. “zupą z Małego Stawu” oraz “fauną z Wielkiego Stawu”, czyli turbotem. Filet cielęcy z grzybami, masło, ser oraz napój kolonialny (mokka) dopełniały zestawu.
Poza wyśmienitą kuchnią, Prinz – Heinrich – Baude przyciągała wędrowców doskonałymi warunkami do uprawiania sportów zimowych. W 1895 r. zbudowano stajnie dla koni i zainaugurowano sezon na sanny. Dużym zainteresowaniem cieszyły się kuligi, a jedna z imprez zorganizowana przez Frau von Kolmütz z Arnsdorfu w 1897 r., skutecznie zwabiła kolejne rzesze turystów. Doniesienia prasowe ze słynnej zabawy z rogami dotarły do Berlina i Breslau (Wrocławia). Moda na śnieżnego i okraszonego dobrym jedzeniem sylwestra u księcia Heinricha, przyniosła spore zyski dla gospodarzy.
Inwestycja w Hoserweg, czyli o tym jak Gustav Elsner został wybitnym pionierem sportów saneczkarskich
Okolica była idealna dla narciarzy i miłośników sań rogatych. Ten rodzaj wygodnych saneczek odróżniał się od obecnych dużymi, sterczącymi ku górze i zakręconymi na kształt wygiętego pałąka, rogami. Specjalne uchwyty znajdowały się z przodu pojazdu, ułatwiając wykonanie manewru i zachowanie równowagi przez saneczkarza. Początkowo sanie rogate służyły jako środek transportu w Sudetach, aby stać się popularnym sposobem rekreacji dla turystów. Symbol i jedna z największych karkonoskich atrakcji, widniał na większości kartek z regionu.
Gustav Elsner postanowił wykorzystać potencjał terenów i tak powstały dwie trasy zjazdowe, spod schroniska aż do Karpacza lub Miłkowa. Pokonanie obu wymagało sporej odwagi wśród amatorów śnieżnych wrażeń. Wciąż rosnący ruch zimową porą, doprowadził do budowy ścieżki, która połączyła Prinz – Heinrich – Baude z Brückenberg (Karpaczem Górnym). Inwestycja w Hoserweg nazwana na cześć karkonoskiego badacza i przyrodnika – Josepha Hoser, kosztowała prawie 2,8 tys. marek. Dziś wiedzie tędy szlak zielony, a Hoserweg mianowano Drogą Bronisława Czecha. Pod koniec 1903 r., dzięki zgodzie właścicieli – Schaffgotsch, uruchomiono tu pierwszy tor saneczkowy w Karkonoszach. Wkrótce, do budowy podobnych obiektów, dołączyły inne domki po pruskiej stronie granicy. Karkonosze stały się więc domeną saneczkarstwa, a różnorodne i długie trasy wabiły turystów zza granicy. Lokalni sportowcy mieli możliwość stałych treningów i podnoszenia kwalifikacji. Gustav Elsner został uznany za pioniera i prekursora tej dyscypliny zimowej.
Gospodarz nie poprzestał na saneczkach i podjął niegdyś próbę jazdy bobslejem trasą Hoserweg. Niestety, wraz z kilkoma śmiałkami wylądował na moście Hosera, tuż przed Łomnicą. Tylko dzięki dużej masie śniegu, uniknęli połamanych kości i lodowatej kąpieli w rzece. Odniesione obrażenia i uszkodzona balustrada powstrzymały ich przed dalszymi testami. Hoserweg okazała się nieodpowiednia jako tor bobslejowy. Incydent nie przerwał kariery Prinz – Heinrich – Baude, który został uznanym w Europie ośrodkiem sportów zimowych. Trwała promocja klubów narciarskich i saneczkarskich w Karkonoszach.
Koniec gospodarskich czasów ery Gustava Elsnera
W 1919 r., po 30 latach dzierżawy schroniska, Elsner postanowił jej nie przedłużać. Przekazał gospodarstwo w ręce młodych ludzi sportu, panów Korsek i Hawranka. Sam uzyskawszy prawa obywatelskie od Krummhübel – Karpacza, został wybrany do rady miejskiej. Jego wszechstronne umiejętności w działaniach społecznika i ławnika, wywarły wpływ na zakup elektrowni, budowę wodociągu i szkoły oraz innych planów rozwoju miasta. Oszczędności Elsnera ze sprzedaży schroniska i zajezdni w Karpaczu przepadły w wyniku inflacji. W 1922 r. podjął się jeszcze remontu tawern z winem, a niedługo po ich otwarciu, zmarł. Gustava Elsnera pożegnała na początku 1923 r.,rodzina, grono przyjaciół i szeroka społeczność, doceniając niemiecką precyzję oraz pracowitość, która towarzyszyła mu przez całe życie.
Prekursorzy lotnictwa i pierwszy lot niemieckim szybowcem spod Prinz – Heinrich – Baude
Historia pierwszych lotów w królestwie Karkonoszy nieodzownie łączy się niemieckim szybownictwem. Majestatyczne góry przyciągały pilotów, którzy chcieli przetestować wiedzę i umiejętności w trudno dostępnym terenie. Idealnym obszarem wydawała się Równia Pod Śnieżką, która przy wielokierunkowym wietrze i grubej warstwie śniegu miała idealne warunki do startu. Niemcy podjęli nawet próby uzyskania zgody ówczesnej Czechosłowacji, na swobodne przekraczanie granicy w tym miejscu.
Pierwszy lot szybowcem odbył się 7 maja 1927 r., spod schroniska księcia Heinricha. Hans Bruno Andresen wzbił się w powietrze za pomocą gumowych lin, które na kształt wielkiej procy wyniosły go znad krawędzi Kotła Wielkiego Stawu. W niecały miesiąc później, lotnik jako pierwszy w historii wystartował z wierzchołka Śnieżki. Szybowiec transportowano Droga Jubileuszową, z Heinrich Baude na górę. 2 czerwca 1927 r., Andresen w 25 minut pokonał drogę powietrzną ze Śnieżki do Łomnicy, koło Jeleniej Góry. Lotnik i jego szybowiec Burkbraun, przeszli do historii, a wydarzenie sfilmowano.
Karkonoskie lądowiska wokół Prinz – Heinrich – Baude
Nastąpił intensywny rozwój lotnictwa. W Karkonoszach pojawiły się pierwsze samoloty pasażerskie. W starych księgach znajdują się opisy niektórych tras i lądowań. 17 września 1926 r. o godz. 17-tej, jedna z maszyn wylądowała na Równi Pod Śnieżką, między schroniskami Luční Bouda, a Prinz – Heinrich – Baude, w pobliżu granicy. Po krótkiej chwili postoju, samolot ponownie wzniósł się w powietrze i przelatując obok Chaty Heinricha, nad Wielkim Stawem i Karpaczem, zawrócił do Jeleniej Góry. We wrześniu 1931 r. zanotowano lądowanie maszyny typu Junkers w tym samym miejscu, tuż przy Prinz – Heinrich – Baude. Pilotem był lotnik akrobacyjny – Edgar Gotthold z Wrocławia.
O tym jak Prinz – Heinrich – Baude mianowane przez polskie władze schroniskiem imienia Księcia Henryka Pobożnego, wkrótce zmieniło się w popiół i zgliszcza.
Po zakończeniu II wojny światowej, w obiekcie mieszkał jedynie stary właściciel wraz z rodziną. Wiosną 1945 r. polskie władze nadały schronisku nazwę im. Księcia Henryka Pobożnego. Żadna z organizacji nie podjęła się jednak zadania przejęcia interesu i nie znaleziono nowego gospodarza. Przestronne wnętrza świeciły pustką i powoli niszczały nie przynosząc zysku.
W 1946 r. w niewyjaśnionych do dziś okolicznościach, schronisko Księcia Henryka stanęło w płomieniach. Istnieją dwa rozbieżne źródła informujące o dokładnej dacie pożaru. Mówi się iż, „od 6 do 11 października 1946 r. Karkonosze spowiła gęsta mgła, a schronisko zostało podpalone i doszczętnie spłonęło. Po zejściu mgły, 12 października nad Kotłem Wielkiego Stawu stał już tylko ceglany wypalony komin…” Inne zapisy mówią o dwóch pożarach, jednym w lutym 1946 r. Najczęściej przyjmuje się jednak datę nocy z 9 na 10 października. Jeden z uczniów legendarnej, żołnierskiej szkoły im. Orląt Grunwaldzkich w Karpaczu, wspomina, iż schronisko stanowiło siedzibę Werwolfu. Werwolf stanowili ostatni żołnierze Hitlera, który wykorzystał grę słów nadając nazwę kompanii. Pseudonim partyjny Hitlera – Herr Wolf – Pan Wilk oraz wehr – zbrojny, dały razem Wilkołaka. Według wychowanka, 16 lutego 1946 r., podczas wieczornego zwiadu doszło do zbrojnego starcia Orląt i Wilkołaków. Niemcy wycofując się, mieli podpalić schronisko. Nowe światło na sprawę rzuca odkrycie, iż w trakcie II wojny światowej w obiekcie był strategiczny ośrodek szkoleniowy niemieckiego wywiadu.
W 2012 r., działacz sportowy z Karpacza – Andrzej Klamut wskazał na podobieństwa pomiędzy pożarem schronisk: Księcia Henryka, a Bronisława Czecha. Drugi obiekt spłonął w grudniu 1966 r. Publicysta dywagował na łamach magazynu „Odkrywcy”: "Do tej pory nie wiadomo jednak czy pożar wywołany został celowo, czy też był to nieszczęśliwy wypadek. W tym czasie bardzo surowo karano dowody marnotrawstwa dobra narodowego. Dziwi więc cisza, jaka zapadła po pożarze Bronka Czecha (...) Zastanawiający jest również fakt, iż pożar wybuchł w pomieszczeniu, gdzie był jedyny aparat telefoniczny. Ponadto w pokoju kierownika nie brakowało zapewne popielniczek. Przypadek, czy celowe działanie? - pytanie to zostaje otwarte".
Do dziś widoczne są ślady podmurówki schroniska. Na niewielkich ruinach, w 1968 r. Karkonoski Park Narodowy wzniósł schron turystyczny.
Skromny budynek wykonano z kamienia. Wysoka na 3 metry konstrukcja o pochyłym dachu, posiadała kominek na drewno i szklany świetlik. Problem stanowił opał, którego nie było. Brak drzew bądź innych krzewów w najbliższej okolicy, doprowadził do spalenia całego wyposażenia. Chroniąc się przed niepogodą, pseudo – turyści zniszczyli drewniane ławy i stoły w grudniu 1968 r. Schron powoli ulegał złym warunkom atmosferycznym, aż w końcu został rozebrany, tuż przed 1984 r. Od tej pory miejsce świeci pustką, a resztki fundamentów służą wędrowcom za chwilę spoczynku.
Pamięć i cenne pamiątki zachowane do dziś
Gospodarz Prinz – Heinrich – Baude miał swój udział w wydaniu setek atrakcyjnych pocztówek i widokówek. Artystyczne karty pocztowe chwalące urodę Karkonoszy przetrwały do dziś. Jednym z najsłynniejszych górskich pejzażystów był profesor Carl Ernst Morgenstern. Uwiecznione krajobrazy, wykonane jeszcze przed I wojną światową w stylistyce secesyjnej, sławiły piękno Sudetów. Prestiżowe schronisko oferowało mnóstwo pamiątek. Wśród całej gamy przedmiotów, znalazły się grafiki w technice litograficznej lub porcelanowe, szklane (przycisk do papieru) bądź drewniane (dekorowana skrzyneczka) cuda. Przykładem historycznego reliktu jest remer, czyli zdobiony herbem kielich. Wykonany z jasnozielonego, karkonoskiego szkła i ręcznie malowany, przedstawia stan rozbudowy schroniska z 1900 r. Bogate zdobienia świadczą o klasie obiektu. Zabytkowe przedmioty są świadectwem przepychu, niegdyś tętniącego życiem Prinz – Heinrich – Baude.
Ponad 50 lat od pożaru w schronisku, gdy czeska szkoła nurkowa Tritonsport Pardubica podjęła wyprawę w celu badań naukowych. W 2002 r. ekipa nurków rozpoczęła poszukiwania na dnie małych i dużych karkonoskich stawów. Wśród historycznych artefaktów (wytworów ludzkiej ręki, odkrytych przez archeologów) znaleziono niebywały rarytas. Z głębin Wielkiego Stawu w kotle polodowcowym, wydobyto tułów popiersia z brązu przedstawiający samego księcia Heinricha.
Ze schroniska im Księcia Henryka Pobożnego roztaczał się panoramiczny widok na Karkonoskie szczyty. Królewna Śnieżka również miała oko na jedno z najpiękniejszych miejsc w Sudetach. Tam gdzie Kocioł Wielkiego Stawu ostro wbijał się w stok Smogorni, stał ekskluzywny górski gościniec. Po przepastnym hotelu z udogodnieniami pozostała tylko luźno rozrzucona kupa gruzu. W 2004 r. w miejscu schroniska, umieszczono pamiątkową mosiężną płytkę z historyczną informacją.
Ruiny schroniska Księcia Henryka
Wybrane uwagi lub komentarze mogą zostać opublikowane pod artykułem.
1 Komentarz
A tyle razy się zastanawiałam co tam było! Jak ja bym chciała w takim miejscu przenocować.
Ja tam przerwę zawsze robiłam na tych fundamentach, bo na Słoneczniku za duży tłum. Nie wiedziałam że tam schronisko było.