W sąsiedztwie skałek Czarciej Ambony, tuż nad krawędzią polodowcowych kotłów, wyrasta pokaźnych rozmiarów bryła Radiowo – Telewizyjnego Ośrodka Nadawczego i jednocześnie stacji bazowej telefonii komórkowej.
Charakterystyczny karkonoski obiekt dumnie spogląda w przepastne dno, stworzonych w wyniku erozji lodowca górskiego, Śnieżnych Kotłów. O tym dlaczego pełnowartościowe schronisko Schneegrubenbaude odebrano turystom, jak chata z noclegiem dla zaledwie 2 osób zmieniła się w górski hotel na kształt krakowskiego Wawelu oraz kto zginął na niemalże pionowych ścianach urwiska – opowiada m.in. ta historia.
O tym jak Karkonosz wdał się w spór z Czarnym Diabłem, czyli geneza powstania Śnieżnych Kotłów – prawdziwie alpejskiego klimatu w polskich Sudetach
Śnieżne Kotły (Schneegruben) to jeden z najpiękniejszych punktów widokowych i jednocześnie najlepiej wykształcona forma polodowcowa w Karkonoszach. Położone po polskiej stronie północno – wschodniego zbocza szczytu - Vysoká Pláň, strome i popękane ściany z granitu mają głębokość ponad 200 metrów. Półkoliste zagłębienie jest otoczone z trzech stron ostrymi stokami, a z czwartej poprzecznym wałem rygla skalnego. W ten sposób, powyżej granicy wiecznego śniegu, czyli tam gdzie opad przewyższa jego topnienie, w wyniku erozyjnej działalności lodowca, powstały 2 cyrki lodowcowe. Wielki – wschodni Kocioł o wyższych i bardziej stromych zboczach, ma 800 m długości oraz 600 m szerokości. Mniejszy – zachodni Kocioł (dł. 550 m, szer. 400 m) jest znacznie głębszy. Łącząca je nazwa – Śnieżnych Kotłów obowiązuje od lipca 1949 r. i wywodzi się od płatów śniegu, które utrzymują się na skałach przez całe lato. Wcześniej w ogólnym użyciu były Śnieżne Jamy. Rozdzielone grzędą, pomiędzy Łabskim Szczytem (1471 m n.p.m.), a Wielkim Szyszakiem (1509 m n.p.m.), kotły administracyjnie należą do gminy Piechowice, w Szklarskiej Porębie.
Cały teren należy do ścisłego rezerwatu przyrody, o powierzchni 127 hektarów, będącego pod nadzorem Karkonoskiego Parku Narodowego.
W położonym na wysokości 1200 m n.p.m. dnie Wielkiego Kotła, znajduje się kilka szczątkowych stawów polodowcowych, o głębokości sięgającej prawie 1,5 metra. Śnieżne jeziorka zbierają wodę spływającą z górnych partii masywu, ale tylko cztery spośród ośmiu są całoroczne. Pozostałe to tzw. młaki, zanikające w czasie suszy. Zaledwie dwa są widoczne znad skraju przepaści – pierwszy, trudno dostępny i zasilany wartkim strumieniem oraz drugi – niemal dwukrotnie dłuższy od sąsiada. W płytkich zbiornikach o krystalicznej wodzie, obowiązuje zakaz kąpieli. Topniejący śnieg i letnie opady, zimową porą tworzą zamarzniętą taflę, sięgającego dna lodu. Stąd uboga, choć wartościowa fauna, obfita wyłącznie w mięczaki, plankton i owady.
Prawdziwe bogactwo Śnieżnych Kotłów stanowi ponad 216 gatunków rzadkich roślin. Różnorodna flora gromadzi nie tylko popularną kosodrzewinę, ale również unikatowe na europejską skalę gatunki, w tym skalnicę śnieżną, czy światowy ewenement w postaci bazaltowej skalnicy darniowej. Pośród prawdziwych reliktów polodowcowych warta uwagi jest także paproć – rozrzutka alpejska. W tym 6 odmian arktycznych porostów, rosnących tylko w rejonie kotłów. Piękna, pierwotna puszcza świerkowa porasta dolne partie rezerwatu. Wśród alpejskich sasanek, wawrzynków wilczełyko, pierwiosnków, tojadów, modrzyków, zimoziół, gęsiówek, czy dzwonków, niegdyś (do końca XVIII w.) dumnie kroczyły niedźwiedzie, żbiki i rysie.
Ślad po dzikich ssakach, pozostał jedynie w nazwie skałki – „Niedźwiadek”, położonej w głębi nieuczęszczanej moreny (materiale skalnym osadzonym przez lodowiec) – „Gawrach”. W dole pierwszego, uznanego prawnie rezerwatu w Karkonoszach (1923 r.), eksploatowano łąki i zbierano siano. W Gawrach płynęło maleńkie źródło, które wg drwali stanowiło podziemne ujście Śnieżnych Stawów. Jeszcze w XX wieku, często nawiedzane miejsce było owiane tajemnicą. W potoku, poszukiwacze złota poszukiwali cennych ziaren kruszcu oraz czarnych kamyków, których używano do wyrobu „kamienia filozoficznego”. Legenda głosi, iż substancja miała zamieniać wszelkie metale nieszlachetne w złoto.
Dużo bardziej interesująca wydaje się średniowieczna historia powstania Śnieżnych Kotłów. Od wieków przepastne jamy budziły strach i przerażenie wśród okolicznych mieszkańców. Według starych podań, ich istnienie przypisywano siłom nieczystym. Zrodziła się opowieść, w której Duch Gór – Karkonosz wdał się w spór z Czarnym Diabłem, o władzę nad skarbem. Rozwścieczony po przegranym zakładzie, szatan wykopał między Łabskim Szczytem, a Szyszakiem dwie ogromne jamy. Zebraną ziemią i kamieniami chciał zasypać Wielki Staw, aby zalać całą Jeleniogórską Kotlinę. Tuż przed planowanym nieszczęściem, zabrzmiały dzwony na modlitwę w kapliczce Szpindlerowego Młyna. Spłoszony czart rzucił wszystko i uciekł. Pozostały głębokie dziury i 5 żlebów, gdzie wbił swoje długie szpony. Według wierzeń, groźne i kudłate stwory często przemykały po stromych ścianach kotła, zagrażając zagubionym we mgle wędrowcom. Doktor Martin Hoffman z pobliskiej wioski, miał wątpliwą przyjemność spotkania z fantastycznym stworzeniem. Szczególna konfrontacja skończyła się szczęśliwie, ale wszelkie zniknięcia w tym rejonie przypisywano roli diabła.
Na szczycie Śnieżnych Kotłów, na skraju przepaści stanął prymitywny szałas dla turystów
Tym razem idea schroniska nie zrodziła się z istniejących wcześniej bud pasterskich. Dopiero wzmożony ruch i zapotrzebowanie na azyl dla turystów dały początek budowlanym eksperymentom. Pierwsze informacje o wędrówkach w zachodniej części Karkonoszy, pochodzą z drugiej połowy XVIII wieku. Przechodzili tędy pasterze, przyrodnicy i gospodarze koszący bujne łąki traw w głębi kotłów. Dowody wskazują na funkcjonowanie ślepej ścieżki, która była odgałęzieniem od głównej drogi, wprost ze Śnieżki.
Na początku XIX wieku, handlarze rozpoczęli działalność letnich kramów. Właśnie na ten okres datuje się postawienie pierwszego szałasu na szczycie Śnieżnych Kotłów. Nad górną krawędzią, na wysokości 1490 m n.p.m., tuż przy Czarciej Ambonie (Rübezahls Kanzel), stanęła budka ze strawą. Prymitywna konstrukcja miała chronić przed deszczem, zapewnić ciepły posiłek i napój dla spragnionych. W praktyce, kilka pni okrytych gałęziami kosówki i wspartych na skalnej ścianie Ambony, służyło za dach nad głową. Podawano gorące mleko i kawę – ogrzane nad skromnym ogniskiem w szczelinie skalnej; alkohol i drobne przekąski. Gospodarzyła pani Błażek, a zapłata była „co łaska”. Zaradna Czeszka musiała odejść ok. 1825 r., pod naciskiem łasych na przejęcie interesu konkurentów. Moda na Śnieżne Kotły wciąż rosła. Rok później, w liczne spory pretendentów do owocnego handlu, wtrącił się prawny właściciel terenu, czyli hrabia von Schaffgotsch. W 1827 r., znany karkonoski potentat wybrał gospodarza, który przez 10 następnych lat prowadził biznes w połatanym szałasie.
Gry i zabawy nad przepaścią, czyli turystyczne rozrywki
W 1828 r. w rejonie Śnieżnych Kotłów zaczynało brakować luźno leżących kamieni. Przyczyna była dość prosta, do modnych zwyczajów sudeckich przewodników doszło wywoływanie małych, kamiennych lawin. Zrzucanie kamieni i słuchanie jak dudnią o skalne ściany doliny, należały do ich stałych rytuałów. Podczas jednej z takich zabaw, spadł na dno kotła i stracił życie G. Anton (18 lipca 1825 r.). Kolejną atrakcją dla turystów była możliwość strzału z ustawionego na Grzędzie małego moździerza. Działo usunięto dopiero po 1930 r. Żądnych wrażeń wędrowców nie zaspokoiło nawet pasterskie strzelanie z bata nad brzegiem jamy. Z biegiem lat, zmieniał się rodzaj i poziom rozrywek. W późniejszym schronisku, żelazny repertuar prezentowały czeskie muzykantki. Kobiety ubrane w charakterystyczne stroje śpiewały ludowe pieśni, grając na harfach i cytrach. Ze stałą częstotliwością odwiedzały wszystkie okoliczne budy i pensjonaty. Do schronisk zaglądali także drwale po pracy i popularni w tym czasie lokalni przemytnicy, tworząc ciekawy klimat. Ruch gości skorych do gier i zabaw był coraz większy.
Dwa łóżka, dwa stoły i sześć krzeseł, czyli jak z inicjatywy hrabiego von Schaffgotsch, powstaje jedno z pierwszych prawdziwych schronisk w Sudetach
Zapotrzebowanie na nocleg w wyjątkowo atrakcyjnym miejscu wciąż rosło, a początki jak zwykle nie były proste. W 1837 r. właściciel – hrabia Leopold Gotthard von Schaffgotsch wzniósł przy Ambonie Czarta, pierwszy obiekt pod oficjalnym szyldem schroniska. Skromna, drewniana konstrukcja o dwuspadzistym i stromym dachu, stanęła na szczycie Śnieżnych Kotłów. W tym samym czasie, biznesmen wybudował bliźniaczy domek na Wysokim Kamieniu w Izerach. Maleńka, szczodrze zdobiona chatka bardziej przypominała wystawną ogrodową altanę, aniżeli pełnowymiarowy azyl dla turystów. Zaledwie dwa łóżka i mała jadalnia z dwoma stołami, nie wystarczały. Dzierżawy podjął się szewc – Friedrich Sommer z Cieplic – późniejszy gospodarz schroniska na Śnieżce. W 1856 r. interes przejął jego szwagier – Franz Michallik. Nieprzystosowany do zimowych i trudnych, wysokogórskich warunków, obiekt nie przetrwał gwałtownej burzy w 1858 r. Silna wichura spowodowała poważne uszkodzenia i postanowiono wybudować nowe, większe schronisko. Stare porzucono bez prób naprawy bądź remontu.
Drugie podejście do tematu schroniska, tym razem w odpornej – kamiennej formie
Nowy obiekt zaskoczył formą i wykonaniem. Parterowa konstrukcja powstała wyłącznie z kamienia, zwieńczona drewnianym szalunkiem ścian szczytowych. Poza przestronną jadalnią na 12 stołów, 6 ławek i 50 krzeseł, znalazła się sala do prania bielizny oraz aż 21 miejsc noclegowych. Osobną izbę przeznaczono dla przewodnika. Całość inwestycji zamknęła się w kwocie 1700 ówczesnych talarów. Oficjalne otwarcie schroniska nastąpiło w 1861 r. Gospodarzenie przejął w 1889 r. karczmarz z Piechowic – Richard Graulich. Niektóre źródła mówią jakoby Graulich zarządzał obiektem od samego początku, tj. od 1861 r., aż do zamknięcia w 1897 r., kiedy oddał palmę pierwszeństwa nowemu schronisku. Pierwsza kamienna konstrukcja została rozebrana dopiero w czasie remontu, w 1949 r.
O tym jak powstał górski wieżowiec, czyli zamek z prawdziwego zdarzenia w Karkonoszach
W 1892 r. doprowadzono linię kolejową do miejscowości Piechowice, a to znacznie wzmogło ruch turystyczny w rejonie Szrenicy i Śnieżnych Kotłów. Parterowy, kamienny budynek nie był już w stanie zapewnić obsługi i pomieścić chętnych do noclegu gości. Tuż przy starym domku (z 1837 r.), ruszyła budowa trzeciego schroniska. Zuchwałe plany wiązały się z doprowadzeniem linii kolejowej z czeskiej strony, od Vrchlabi przez Bradlerowe Boudy. Na szczęście nie doszło do realizacji karkołomnego przedsięwzięcia. Rodzina von Schaffgotsch dołożyła wszelkich starań, aby tym razem wznieść bryłę na miarę sudeckich oczekiwań i zasobności portfela. Realizacja nietypowego projektu Daubacha, trwała aż 3 długie lata (1895 – 1897).
Potężny hotel górski wyposażony w 5 sal restauracyjnych i 44 dwuosobowe pokoje, miał również do dyspozycji przestrzeń zbiorową, do współdzielonych noclegów na 36 miejsc. Dodatkowe pomieszczenia zagospodarowano dla personelu i przewodników. Wykończeniem hotelarskich wnętrz zajmował się Richard Graulich, który objął zarządzanie kolejnym budynkiem na Śnieżnych Kotłach. Niekonwencjonalna forma projektu, inspirowana bryłą dolnośląskiego zamku Chojnik, wyróżniała się wysoką, siedmiopiętrową wieżą widokową z sygnalizacją świetlną. Strumień światła prowadził zbłąkanych wędrowców wprost na wypoczynek, informując przy okazji o liczbie wolnych miejsc. Jeden z największych hoteli w Sudetach wzbudzał sporo kontrowersji. Odbiegająca od górskiego klimatu Karkonoszy, konstrukcja została wzniesiona z granitowych płyt. Włoscy kamieniarze trudnili się problematycznym transportem i ułożeniem ciężkich bloków na szczycie kotłów. W efekcie końcowym powstał hotel, nawiązujący bezpośrednio kształtem do Zamku Królewskiego w Krakowie. W 1905 r. położono linię telefoniczną i zainaugurowano pierwsze połączenie. Karkonoski kolos mieścił nawet 300 passantów – gości korzystających z całego zaplecza usług i produktów, poza noclegiem.
Liczne przebudowy i rotacje gospodarzy w Schneegrubenbaude do 1945 r.
Z biegiem lat, turystyczny obiekt podlegał licznym zmianom. Okres międzywojenny przyniósł trzy kolejne modernizacje. Podczas gruntownych remontów (w 1920, 1928 i 1936 r.), zlikwidowano 4 przestronne sale restauracyjne na parterze, zastępując dodatkowymi pokojami dla gości. Nad projektem i wykonaniem, czuwali architekci oraz pracownicy z Zarządu Budowlanego rodu von Schaffgotsch z Sobieszowa. Schronisko rozwijało się pod czujnym, gospodarskim okiem trojga dzierżawców. W 1916 r. sędziwy Richard Graulich zrezygnował z trzymania sterów, po (prawdopodobnie) 55 latach spędzonych na Śnieżnych Kotłach. Schedę otrzymał Teichmann, aby w 1929 r. przekazać pałeczkę w ręce Alfreda Gubisch. Z początkiem wybuchu II wojny światowej, obiekt przejęły we władanie siły powietrzne – Luftwaffe. Niemieccy żołnierze korzystali z wypoczynku w Schneegrubenbaude. W 1942 r. odnotowano ostatnią przebudowę obiektu, a 2 lata później (1944 r.) została uruchomiona pierwsza stacja radiolokacyjna, której szczątki są widoczne do dziś.
Po zakończeniu działań zbrojnych, nastała krótka era karkonoskiego schroniska na „Wawelu”
Zaraz po II wojnie światowej, nieco podupadłe schronisko wraz z niemiecką stacją radiolokacyjną, zajęła Dolnośląska Spółdzielnia Turystyczna. Z początkiem polskiej ery, Schneegrubenbaude ochrzczono „Wawelem”. Charakterystyczna budowla na kształt krakowskiego zamku, zyskała stosowną nazwę. Zaczęły się problemy z eksploatacją i utrzymaniem przepastnego obiektu, który ostatecznie zamknięto. Na przestrzeni 1946 – 1947 r., bezpański pustostan powoli niszczał. Przyjęła się nawet nowa nazwa schroniska – Nad Śnieżnymi Jamami. Wrzesień 1948 r. przyniósł zmianę właściciela i schronisko trafiło do rąk jeleniogórskiego Oddziału Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego. Październikowy remont kotłowni, zakończył się niespodziewanym wybuchem. Próba uruchomienia silnika Diesla, spowodowała zniszczenie ściany. Z kolei, w marcu 1949 r. gwałtowna wichura wybiła większość okiennych szyb. Nieustające pasmo nieszczęść zaowocowało poważnym remontem w 1949 r. Modernizacje objęły zaledwie parter i pierwsze piętro. Pozostałe pomieszczenia były wyłączone z dostępu. Część wyposażenia została rozkradziona jeszcze w czasie zmagań wojennych. Ubogo zagospodarowane schronisko działało czynnie od 1947 zaledwie do 1951 r. W tym czasie opieką nad Śnieżnymi Jamami, zajęło się Polskie Towarzystwo Turystyczno – Krajoznawcze, ale słaba sytuacja ekonomiczna nie uległa żadnej poprawie. Niektóre źródła wskazują na historię Zofii John, która w 1951 r. zamieszkała w pustym budynku. Sprawując prawie 10 – letni nadzór nad pozostałością schroniska, samotnie udzielała gościny wszystkim chętnym i potrzebującym.
Zbliżające się XVII Letnie Igrzyska Olimpijskie w Rzymie, przypisały nową rolę byłemu schronisku
W 1960 r. na terenie obiektu stanęła telewizyjna stacja przekaźnikowa. W międzyczasie, budynek obniżono i zmieniono szczyt wieży, w której zamontowano całą aparaturę. Operacja miała wkrótce przynieść całkowite zamknięcie obiektu dla turystów. 25 sierpnia 1960 r. przekazano transmisję z Igrzysk Olimpijskich w Rzymie, aby w maju 1961 r. zasłużony dla górskiej turystyki Wawel, odciąć od osób postronnych. Ciekawostką jest fakt, iż jeszcze rok później widniał na mapie karkonoskich schronisk, funkcjonując jako bufet bez możliwości noclegu. Z pozytywnych aspektów zmian, we wnętrzach zlokalizowano straż graniczną, która często ratowała życie zbłąkanym wędrowcom. Połowa lat 60 – tych oznaczała stopniowe przejście pod działania ówczesnych władz. Tajne sygnały z wysokiej na 24 metry wieży RTV, docierały do Czechosłowacji i Związku Radzieckiego. W okresie stanu wojennego, Radiowo – Telewizyjny Ośrodek Nadawczy (RTON) Śnieżne Kotły był chroniony przez wojsko i drogę spod schroniska Pod Łabskim Szczytem zamknięto.
W latach 70 – tych, stacja przeszła generalny remont (aby pomieścić wszystkie przekaźniki), a wśród pracowników pozostała 5 osobowa załoga. Dalsze plany zakładały przywrócenie schroniska, nigdy nie doczekawszy się realizacji. W 1976 r. regularne nadawanie rozpoczął program drugi Telewizji Polskiej. W listopadzie 1979 r. wystartowano z emisją programów radiowych, a w lipcu 1981 r. uruchomiono nadajnik TVP 1. W 1996 r. do składu dołączyła stacja Polsatu. Wszystkie analogowe programy telewizyjne zostały wyłączone 23 lipca 2013 r. Rok wcześniej zainicjowano naziemną telewizję cyfrową. Dokładnie 1 czerwca rozpoczęto regularną emisję – pierwszego, 7 listopada 2012 r. – drugiego, a 23 lipca 2013 r. – trzeciego multipleksu telewizyjnego DVB-T (ang. Digital Video Broadcasting – Terrestrial). Kolejnym środkiem masowego przekazu, który znalazł swoje miejsce w zmodernizowanym schronisku Nad Śnieżnymi Kotłami, byli operatorzy telefonii komórkowej. Obecnym właścicielem Radiowo – Telewizyjnego Ośrodka Nadawczego i stacji bazowych telefonii komórkowej – RTON Jelenia Góra/Śnieżne Kotły jest Emitel S.A. Wiodący w Polsce operator, na bazie 50 – letnich doświadczeń, posiada ponad 350 obiektów nadawczych w sieci całej Polski, z czego 60 o dużej mocy. Spółka wynajmuje swoje wieże różnym operatorom. Zarząd stanowi amerykański fundusz Alinda Capital Partners.
W międzyczasie, poniżej Śnieżnych Stawków, zanurzona w kosówce, stała chatka stróża rezerwatu
Aby szczelnie domknąć historię Schneegrubenbaude, należy wspomnieć o małej (3,5 x 2,5m), drewnianej chatce z 1935 r. Siedziba stróża rezerwatu działała do końca II wojny światowej. Wyznaczony w sezonie strażnik miał pieczę nad niezmierzonym bogactwem fauny i flory Śnieżnych Kotłów. Dziki i pierwotny krajobraz powoli odczuwał zagrożenie ze strony rosnącej liczby turystów.
Jednoizbowa chatka o płaskim dachu i konstrukcji zrębowej, w latach 1945 – 1949 świeciła pustką. Następnie, z inicjatywy dzierżawcy Wawelu i meteorologa – Mieczysława Kłapy oraz geografa – prof. Stanisława Leszczyckiego, obiekt został mianowany stacją naukową Polskiego Towarzystwa Geograficznego. Odpowiednio przystosowany i wyposażony, służył wsparciem przyrodnikom PTG w prowadzonych badaniach naukowych. Jeszcze w latach 60 – tych, malowniczo położona chatka posiadała piętrową pryczę, oferując nocleg wędrowcom. Zimą korzystało z niej Górskie Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe. Zatopiona w kosówce, była niewidoczna z zielonego szlaku, dając wyśmienity azyl naukowcom. Bywali tu również meteorolodzy, przed powstaniem bunkru na szczycie Szrenicy. Niestety, romantyczna chatka PTG uległa zniszczeniu ok. 1968 r., w wyniku surowych warunków w głębinie Śnieżnych Kotłów.
Kronika wypadków, czyli niewiarygodnych zdarzeń historia prawdziwa
Spośród karkonoskich kotłów polodowcowych (Czarny Jagniątkowski, Małego i Wielkiego Stawu oraz Łomniczki), to właśnie Śnieżne Kotły są najlepiej wykształcone, budząc podziw i jednocześnie grozę turystów. Strome ściany z granitu niejednego wędrowca ściągnęły w dół, bez szans na szczęśliwy powrót. Różne źródła podają ciekawsze zapisy tragicznych wydarzeń.
Zimą 1911 r. doszło do kuriozalnego w skutkach wypadku. Curdes – młody strzelec z V jeleniogórskiego batalionu, wraz z przyjaciółmi wędrował na nartach grzbietem Karkonoszy. Zgubiwszy drogę we mgle, minął budynek i na pełnym gazie wpadł ślizgiem do czeluści kotłów. Na pomoc ruszyła grupa Alpenverein (stowarzyszenia alpinistycznego) ze Zgorzelca, która zatrzymała się w schronisku. Silny wiatr uniemożliwiał bezpośrednie zejście na dno, a liczne oblodzenia utrudniały akcję. Wybrali więc obejście od strony Wielkiego Szyszaka. Ku zdziwieniu ratowników, Curdes znalazł się żywy, ok. 200 metrów poniżej górnej granicy kotła. W wyniku upadku stracił przytomność, aby po chwili podjąć samodzielną próbę wspinaczki. Opadłszy z sił, ponownie zsunął się w dół, skąd zabrano go saniami do Jagniątkowa. Historia mówi, że Curdes doznał jedynie drobnych stłuczeń i zadrapań, ustanawiając przy okazji mimowolny rekord w długości skoku narciarskiego w terenie.
Nie zawsze jednak było do śmiechu i potencjalna ofiara uciekała śmierci spod kosy. W katolickich księgach parafialnych Szklarskiej Poręby, znajduje się zapis zdarzenia z 25 czerwca 1780 r. Tym razem to również droga zmyliła turystki. Trzy kobiety, pani Knauer z siostrą i dzieckiem, wędrowały z Cieplic do czeskiej Rokitnicy nad Izerą. Zamiast trafić do celu, pobłądziły w rejonie Małego Śnieżnego Kotła, gdzie wraz z burzą śnieżną, zastała je noc. Po kilku dniach, zamarznięte ofiary znalazł myśliwy. Ku przestrodze turystów, właściciel umieścił w kluczowym miejscu (rozejścia) tablicę, informującą o drodze do schroniska Nad Śnieżnymi Kotłami.
Historia lubi się powtarzać, ale nie zawsze kończy się szczęśliwie. Wiosną 1949 r., kolejny narciarz zsunął się do Małego Śnieżnego Kotła. Czech doznał poważnych obrażeń, ale przeżył moment upadku. Niestety, trudne warunki zimowe oraz duże ilości lodu na skałach, skierowały ratowników okrężną drogą. Zanim ekipa przeszła obok schroniska Pod Łabskim Szczytem, mężczyzna zmarł na skutek utraty krwi i przeraźliwego zimna. W 1950 r., tym razem letnią porą, zginął na miejscu jeden z uczestników wycieczki. Turysta schodząc na dno Wielkiego Kotła, wybrał skrajnie niebezpieczną drogę, w linii prostej od schroniska. Niewiedza i bezczelne poczynania zatrzymały zuchwalca na 30 – metrowej pionowej ścianie, skąd ześlizgnął się w dół. Innym razem, sylwestrowa noc (1950/1951) zakończyła się tragicznie dla żołnierza Wojsk Ochrony Pogranicza. Zdążył zaledwie opuścić schronisko, zmierzając na nartach w kierunku Szrenicy. Silny i gwałtowny wiatr strącił mężczyznę wprost do Małego Kotła.
Wśród licznych przykładów braku rozwagi i szacunku względem piękna natury, na szczególną uwagę zasługuje wspomniana wcześniej historia przewodnika sudeckiego. Turystyczna rozrywka precyzyjnego rzutu kamieniem w jamę kotłów, to prawdziwy przykład głupoty.
Tam, gdzie kiedyś diabeł mówił dobranoc, znajdują się warte uwagi punkty widokowe
Miejsca, gdzie warto się zatrzymać, i chłonąć siłę natury, znajdują się blisko skalnych krawędzi Śnieżnych Kotłów. Kilka wygrodzonych dla bezpieczeństwa punktów widokowych, zapewnia niezapomniane krajobrazy. Wyjątkowa panorama roztacza się w kierunku Kotliny Jeleniogórskiej, Rudaw Janowickich, Gór Izerskich i Kaczawskich. Ze wschodu wyłania się zasłana rumowiskiem skalnym kopuła Wielkiego Szyszaka. Zaraz przy budynku nieczynnego od lat schroniska, znajduje się silnie spękana grupa skalna, zwana Czarcią Amboną. Z poziomu kilku dodatkowych metrów wysokości, można niemalże stanąć na „dachu” Śnieżnych Kotłów. Formacja skalna, jakby starannie ułożonych poziomo płaskich kamieni, była niegdyś bardzo popularnym punktem widokowym. Dopiero budowa górskiego hotelu (1895 – 1897), zepchnęła Czarcią Ambonę na drugi plan. Etymologia nazwy nie została wyjaśniona, ale należy domniemywać, iż nierozerwalnie wiąże się z serią okolicznych podań o Czarnym Diable. Czart zapewne upodobał sobie to miejsce i przesiadując na ambonie obserwował karkonoskie królestwo. Warto wspomnieć, iż Czarcia Ambona leży przy Głównym (czerwonym) Szlaku Sudeckim. Niewielki obszar pomiędzy nią, a nadal obecną wieżą, wypełniają pozostałości fundamentów. Linie podmurówek dokładnie wyznaczają historyczny rozkład pomieszczeń w rozebranym schronisku. Przy okazji znalazło się miejsce, aby zgrabnie wkomponować drewniane siedziska i blaty dla wypoczywających wędrowców.
Kontrowersji wokół przeznaczenia obiektu Nad Śnieżnymi Kotłami cdn.
Na przestrzeni wieków, wiele spośród karkonoskich schronisk zniknęło bezpowrotnie z powierzchni ziemi. Zazwyczaj w niewyjaśnionych okolicznościach, dochodziło do pożarów lub niszczejące powoli obiekty popadały w skrajną ruinę. Sytuacja schroniska Nad Śnieżnymi Kotłami była zgoła inna. Odebrane turystom na rzecz magistrali radiowo – telewizyjnej, aktualnie znajduje się pod nadzorem spółki Emitel. Wśród miłośników gór słychać głosy, iż postępujący rozwój techniczny i miniaturyzacja urządzeń, nie wymaga już zajęcia całego obiektu. “Bezobsługowy kontener z niewielką anteną” byłby wystarczający, a „prowokacyjny relikt peerelu” powinien zostać ponownie otwarty dla turystów.
Jeszcze na początku XX wieku, znalezienie noclegu nad kotłami graniczyło z cudem. Obecnie, telewizyjna stacja przekaźnikowa jest schronieniem tylko dla wybranych – obsługa wielokrotnie ratowała zdrowie i życie potrzebującym. Widoczna z daleka wieża, stanowi doskonały punkt orientacyjny w terenie. Na szczyt Śnieżnych Kotłów poza wspomnianym GSS, prowadzą równie ciekawe ścieżki. Żółty szlak, stromo i pod górę (ok.8,4 km i 3,25 h) wiedzie wprost ze Szklarskiej Poręby, przez Kukułcze i Borówczane Skały do schroniska Pod Łabskim Szczytem, łącząc się z czerwonym GSS na skrzyżowaniu ze Ścieżką nad Reglami. Na odkrytej drodze widać Łabski Szczyt i Szrenicę. Po czeskiej stronie wyłaniają się Kotel, Lysá Hora i Labská Bouda. W sam głąb Śnieżnych Kotłów prowadzi dość wymagająca (zimą zamknięta z uwagi na lawiny) zielona dróżka – od hali Pod Łabskim Szczytem.
Czy historia przedwojennego Schneegrubenbaude znajdzie swój dalszy ciąg, a wnętrza karkonoskiego Wawelu wypełni gwar szukających schronienia turystów? Masywna wieża Radiowo – Telewizyjnego Ośrodka Nadawczego (RTON) w Śnieżnych Kotłach, zdaje się przypominać nieco bardziej surową formę klimatycznego Domu Muminka. Ten bajkowy ma kształt błękitnego walca zwieńczonego stożkiem. Rzeczywisty, sudecki jest brązowym prostopadłościanem nakrytym czworokątnym ostrosłupem. Seria okienek dopełnia magii podobieństwa.
RTON Śnieżne Kotły
Wybrane uwagi lub komentarze mogą zostać opublikowane pod artykułem.
3 Komentarze
Dziękuję za ciekawą historię tego miejsca!
Dziękuję za kolejny bardzo ciekawy artykuł
Super artykuł. Fajnie jakby fanpage Karkonoskiego Parku narodowego to udostępnił
Wysyłam im regularnie linki do tych artykułów. Wysłałem już z pięć. Ignorują je. Pewnie się obrazili na tę stronę jak to mają w zwyczaju.